Simone.

Otwarte 24/7

zgodnie z zasadą że otwarte 24/7 nie kłopotał się pukaniem i wparował do środka. ale nie poczuł zapachu naleśników, i pomyślał że to podejrzane.
- Simone?

Nie odpowiedziała. Siedziala na środku stołu w kuchni w czarnym jedwabnym szlaforku i czytala instrukcję obsługi naleśników. Pożałowała, że dala wolne na dziś Josephine.

wszedł do kuchni uprzednio zdjąwszy kurtkę.
- nie umiesz zrobic naleśników? prędko ci nie wystygną - zasmiał się i podciągnął rękawy swetra do ramion.

- Spadaj! Jedyne co w zyciu ugotowałam sama to woda na herbatę - wymruczała zza jakieś księgi z przepisami. Praktycznie było widać tylko czubek jej potarganych włosów.

- odłóż to - on był taki fajny, że umiał zrobic naleśniki. nalał jej wody i postawił przed nią. spodziewał się, że bedzie miała kaca. wyciągnął mąkę i jajka i mleko i wymieszał bo tak się naleśniki robi właśnie!
- gdzie masz patelnie? chyba zrobili ci jakieś przemeblowanie. - powiedział spokojnie. myślał nad tym, ze wczoraj powiedziała mu że go kocha. co z tego, ze mówiła to do swojej babci! ;d

- W szafce po prawej stronie od lodówki. W tej dolnej. Za miseczkami i tarką. - pokaała aplcem nadal siedząc na tym stole po turecku i patrząc na niego jak mu to sprawnie wychodzi. Uśmiechnęła się niepwnie i podrapała no nosie.

- brałaś aspirynę? - zapytał troskliwie w sumie, nie chciał żeby ją bolała głowa. wyciągnął patelnię i zaczął smaży naleśniki i tak ładnie pachniało. i wyciągnął brzoskwinie z puszki, truskawki i bitą śmietanę i inne bajery i ustawił na stole. nie był taki zły, co? Gotował czasem z matką, bo ona nie znosiła innego jedzenia niż przyrządzane przez siebie.

- Mhm. - pokiwała głową - Myślę, że to była aspiryna. Apteczka leży w rozsypce. Trudno się zorientować co jest czym. - Przymknęła oczy wdychając słodki zapach smażących się naleśników. - Nie wiedziałam, że potrafisz robić takie trudne rzeczy. Myślałam, że twoja rola ogranicza się do szukania mocnych wrażeń w nocnych klubach - powiedziała nieco ironicznie. Wierz mi, że nie chciała żeby to tak zabrzmiało.

zrobiło mu się trochę przykro. w koncu wczoraj jej nie wykorzystał, tak?
- nie. - mruknął znam patelni, nie wiedział czy go nawet usłyszała. - potrafię też dobre rzeczy - powiedział już głośniej, szukając z nią kontaktu wzrokiem.

- No nie wątpię. - westchnęła ciężko i zasłoniła ręką twarz w pretekście, że boli ją głową, a jak wiadomo czywiście próbowała uniknąć kontaktu wzrokowego. - Gaspar...?

- no słucham - powiedział siadając przy stole uprzednio postawiwszy dwa talerze z kupką naleśników na stole.
za dużo imiesłowów, fujc.

- Powiesz mi hm - zeskoczyła ze stołu siadając na krześle naprzeciw niego - Jakim cudem znalazłam się wczoraj u Ciebie? I w ogóle. Niekompletnie ubrana takie tam... - machnęła ręką jakby to była jakaś błahostka. Może wyszła na idiotkę, ale wolała się upewnić. Wzięła do ręki widelec i poczęstowała się naleśnikiem

- bo byliśmy w klubie, wszyscy . - przypomniał sobie. w ogóle zapomniał jak to się wszystko zaczęło - i byłaś zupełnie pijana, przeciez nie mogłem cię takiej zostawic.

- Aha... Rozumiem... - co dalej nie wyjaśniało dlaczego była prawie naga - Mam nadzieje, że nie powiedziałam nic głupiego - zaśmiała się wpychając duży kęs do buzi

- nie, nic takiego. - zastanawiał się przez chwilę - tylko zanim się rozebrałaś powiedziałaś że mnie kochasz. - jaaa, pierdolnęłam wczoraj jak przeczytałam o tej babci, a on jest taki cudownie nieświadomy ;d nałozył sobie owoców na neleśnik i zaczął powoli jeśc.

xd
No cóz miała zrobić innego jak prawie udusić się naleśnikiem. Kiepska forma śmierci.
- Nie to niemożliwe. Nie mogłam tego powiedzieć. - powiedziała stanowczo upuszczając widelec na podłogę - Cholera jasna - mruknęła, bo Josephine myła dziś podłogę i głupio tak nabrudzić.

- ale powiedziałaś - wzruszył ramionami usiłując udawac że to nic takiego. i jadl dalej i mimo tego ze wpieniała go brudna podłoga to nie posprzątał. dziwne.

- Ale to nie była prawda. - powiedziała szybko i odechciało jej sie jeść. Przyjrzala mu sie badawczo sciagajac brwi - Przeciez sie przyjaznimi. Pewnie zle uslyszales - uśmiechnęła sie kącikowo

- pewnie tak - zakończył temat, ale słodkie brzoskwinie momentalnie zrobiły się gorzkie. czyżby miał jakąkolwiek nadzieję że ona go kocha? nigdy o tym nie myślał. słyszał to wielokrotnie, ale na boga, to było podczas seksu czyli nic nie znaczyło. i nie usmiechnął się, bo nie było mu do śmiechu,. czuł się jak ostatni dupek łamane przez kretyn.

- Nieważne - zabrała swój talerz i wrzuciła do zmywarki zastanawiając się nad swoimi uczuciami do gaspara. Najśmieszniejsze było to, że ona naprawdę czuła tylko czystą przyjaźń do niego. Tak jej się przynajmniej wydawało. Stanęła obok niebgo i zmierzwiła mu włosy. I pewnie nie mógł zwrócić uwagi na nagie udo, które wydostało się zza kotary szlafroka.

- nie chcę żebyś myślała że łączy nas tylko seks. na prawdę lubię takie wieczory jak ostatnio - przypomniał sobie kakao i film. znał ją tyle czasu, wiedzieli o sobie prawie wszystko! i tak, widział to udo, i znowu się nakręcał. musiał się siłą powstrzymywać żeby jej nie dotknąc.

- Tak. Wiem Gaspar. - powiedziała ściszonym głosem siadając na krześle obok niego i wpatrując się w jego jak zwykle niewinne oczy - Też nie uważam, że łączy nas tylko seks, ale chcąc nie tak to wlasnie wyglada.

- wiec może powinno przestac? - powiedział chłodno, odsuwając od siebie talerz. wypił trochę wody ze szklanki którą sam jej napełnił bo zrobiło się mu dziwnie gorąco.

- Myślę, że tak będzie lepiej dla nas obojga. - skwitowała wyciągając z kieszeni szlafroka pomiętą paczkę cameli. Wsunęła papierosa między wargi podpaliła swoją teczowa zippo. Tak właśnie. Uznala to za najwłaściwsze wyjście z tej sytuacji. Chociaż w tym momencie źle poczuła widząc jego nagłą zmianę. Był chłodny co jej się nie spodobało