HardRock Cafe

wybrała się do cafe, usiadła, zamówiła małą czarną, gapiła się w okno, w środku było pusto.

tak wszedł do tego baru, kafe czy co, i zamówił kawe z muffinkiem. czekoladowym. ale nie było wolnych stolików, więc szukał wzrokiem kogoś znajomego.

zauważyła stojącego na srodku kawiarni chłopaka, który nie ma się gdzie podziać, biedny. spojrzała na niego i wskazała miejsce na przeciw siebie.

- dzięki -westchnął. - tu zawsze jest taki tłok. - wsypał cukier trzcinowy do espresso i zamieszał łyżeczką. tukał nią o ścianki, tak tylko mówię.

- nie ma za co, przed chwila jeszcze było pusto, ale taka pora - odpowiedziała, z takim samym wyrazem twarzy i znowu spojrzała w szybę.

- na kogoś czekasz? - zaczął wkładać swoje zamówienie z powrotem na tacę. nie chciał przeszkadzać, to jasne. był na to zbyt grzeczny.

- nie, jestem ... - przerwała. - sama.. więc mogę czekać tylko na nicość - zmieniła wyraz twarzy i uśmiechnęła się, bo zdała sobie sprawę, ze może wystarszyć nawet potfffora.

przestraszył się jej trochę, sori, ale była dla niego odrobinę zbyt liryczna.
- hm, to lepiej zebyś się nie doczekała - napił się kawy i zostały mu wąsy od kawy ;]

ona wcale taka nie jest, więc nie ma się co bać, no.
uśmiechnęła się, - lubisz takie miejsca? - zapytała.

- lubię cały nowy jork - usmiechnął się leciuchno.
- słuchaj, obowiązki wzywają - odstawił na stolik pusta filiżankę. - dzięki za miejsce - zostawiłby jej numer, albo poprosoił o jej, ale uznał że skoro spotkali sie raz, to i drugi dadzą radę.
cya!

- pa - rzuciła.
- no to pogadali - powiedziała do siebie. a miała ochotę z kimś pobyć.

Siadł przy którymś stoliku i zamówił coś do jedzenia. Nie miał specjalnie siły żeby coś samemu upichcic.

A ona siedziała kilka stolików dalej schowana za Vogue. i tyle.

Siedziała przy stoliku i męczyła się z projektem jakiejś nowej sukienki. Była wykończona tworzeniem swojej pierwszej kolekcji, tym bardziej, że mogła liczyć tylko na siebie. Potrzebowała sponsorów i własnej pracowni, pomijając już kampanię reklamową i resztę. Więc siedziała tutaj i piła 4 kawę.

Weszła do środka i stanęła zrezygnowana szukając jakiegoś wolnego miejsca

Była już przy kolejnym projekcie, kiedy przez przypadek wylała na niego kawę. Zrezygnowana wykrzyknęła coś niezbyt kulturalnego. Była zbyt rozdrażniona i nic jej dziś nie wychodziło. Przeczesała dłonią krótkie blond włosy. Po co właściwie je ścięła. Teraz wolałaby żeby znów były długie.

Odwróciła sie za siebie nie wierząc własny oczom. Kelsey! A jednak wróciła. Coś ścisnęło ją w żołądku. Stała przed nią z na wpół otwartą buzią patrząc jak próbuje ogarnąć chaos na stoliku

- Ssss... Simone! - wykrzyknęła, co spowodowało kolejne krzywe spojrzenia ludzi siedzących przy stolikach. S była pierwszą znaną jej osobą, którą spotkała po przyjeździe do NY.

- CO ty tu robisz? - zadała dośc głupie pytanie i pewnie niegrzeczne. Powinna najpierw ją sympatycznie powitać. Zawiesiła brązową torebkę LV na krześle i wyjęła z niej paczke vogue

- Skończyłam szkołę projektowania w Londynie i oto jestem. Nie cieszysz się? - zapytała ironicznie poprawiając swoje okulary w przezroczystej oprawce od chanel. Była królową ironii, po prostu taki miała sposób bycia. Nie można ją za to winić.

Przeczesała palcami czarne włosy. Zawsze czuła się przy Kelsey gorsza, brzydsza.
- Ekhm. Oczywiście, że się ciesze - powiedziała zdławionym głosem podpalając papierosa. Podobno tu nie wolno palić. Podobno.

Uśmiechnęła się sympatycznie. Nie chciała niczego psuć swoim przyjazdem. Jednak zawsze kiedy przyjeżdżała w odwiedziny z Londynu coś musiało się popsuć. Ostatnio spędziła tu sylwestra i od tamtej pory się nie odzywała.
- Co słychać? - zapytała tak po prostu, chowając projekty do różowej teczki, jakiegoś nieznanego projektanta.

- Hm chyba nic specjaknego nie wydarzyło od twojego wyjazdu. A jeśli koniecznie chcesz wiedzieć wystarczy, że poczytasz plotakre - wzruszyła ramionami siadając przy stoliku i kiwając do kelnera. Gdy podszedł zamówiła macchiato i jakieś ciastko

- Staram się nie czytać tych bzdur. - machnęła ręka. Zawsze starała się być ponad te wszystkie plotki. Jednak w tym mieście to było nieuniknione. Przetarła zmęczone oczy i zamówiła kolejną czarną kawę. Jedynym jej uzależnieniem była kofeina. Pomińmy papierosy.